Tam, gdzie kończy się asfalt…

„Tam, gdzie kończy się asfalt…” to zbiór relacji z bliższych i dalszych wypraw offroadowych, w których brałem udział. Być może docelowo znajdą się tu również relacje innych zaprzyjaźnionych osób – o ile takowe powstaną, a ich autorzy zgodzą się na publikację. Jak na razie „na tapecie” jest „Moja Ukraina 2010”, w przygotowaniu „Moja Transpolonia Wschód” a „Moja Transpolonia Zachód” jest jak do tej pory tylko w mojej głowie 🙂 – przełożenie jej na słowo pisane zajmie trochę czasu.

Tymczasem zapraszam do lektury.

Rafał „leon zet” Hyrycz

I tak dla formalności: wszelkie prawa zastrzeżone.



3 komentarze do “Tam, gdzie kończy się asfalt…”

  1. dziubeł napisał(a):

    Wspaniała lektura ! Rafał róbcie następna wyprawę bo nie mam co czytać
    A czy te Wasze wyprawy to były wykupione jako all inclusive ?
    pozdrawiam dziubeł (wuwuwukropkawyprawyochlebieiwódzie.kum

  2. Rafał Hyrycz napisał(a):

    Trudno tutaj mówić o „all inclusive” w znaczeniu takim jak – bo ja wiem – na wycieczce do Tunezji. Ale faktycznie mieliśmy wszystko czego było nam trzeba: teren do jazdy, atrakcje do zwiedzania, miejsce na nocleg no i możliwość wykazania się umiejętnościami różnymi lub nabycia takowych. Jeśli do tego dodamy zgraną, sprawnie działającą załogę – i szerzej – grupę w której się jedzie to naprawdę do szczęścia nie trzeba nic więcej 😉

  3. Virtual server napisał(a):

    Mamy jeszcze do Polski jakies dwa moze trzy tysiace kilometrow, aut na drogach coraz wiecej, nie jedzie sie juz tak przyjemnie jak w Syberii, gdzie mijalismy ich czasami po kilka dziennie. Przed  i za kazdym wiekszym miastem zlokalizowane sa wielkie punkty kontroli milicyjnej, trzeba zwalniac prawie do zera i ladnie sie usmiechac do licznie zgromadzonych tam milicjantow. Na co niektorych sprawdzaja nam dokumenty, wypytuja sie o trase podrozy i ogladajac nasze wizy przypominaja wyraznie ze zostalo nam jeszcze tylko kilka dni do opuszczenia Rosji.

Odpowiedz